sobota, 7 lipca 2018

Bieszczady po raz pierwszy.

4 lipca 2018

TRASA: Wołosate - Tarnica



Tegoroczne wakacje spędzamy w Bieszczadach. Choć tak dokładniej to mieszkamy w Werlasie na Jeziorem Solińskim. Planowałem wakacje w tym rejonie od dawna bo nigdy tam nie byłem, choć parę lat na karku już mam. Wyruszamy z domu w poniedziałek rano i przed południem meldujemy się w wynajętym domku. Pierwszy dzień robimy rekonesans okolicy. Pogoda jest jak na lato dość kapryśna bo choć świeci słońce to temperatura raczej wiosenna. Drugi dzień zwiedzamy zaporę w Solinie i trochę czasu spędzamy nad wodą. Na "swoją" część wakacji czekam do środy bo wtedy właśnie rano ruszamy do Wołosatego. Pisząc swoją część wakacji mam na myśli oczywiście "łazikowanie" po górach. Na parking w Wołosatem wjeżdżamy kilka minut po 9 i od razu ruszamy na szlak. Początkowe kilkaset metrów wiedzie asfaltem. Nie mogłem odmówić sobie zrobienia fotki przy słynnej czerwonej kropce oznaczającej początek albo jak kto woli koniec Głównego Szlaku Beskidzkiego. Przejście go jest moim takim skrytym marzeniem, choć zdaję sobie sprawę, że raczej pozostanie to w sferze marzeń. Naszym celem jest oczywiście najwyższy szczyt Bieszczadów czyli Tarnica.


Szybko pokonujemy asfaltową część drogi i skręcamy w lewo gdzie mieści się punkt poboru opłat za wejście do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Tarnica z tego miejsca wygląda wręcz bajkowo. Po krótkim czasie wkraczamy już na szlak niebieski i przez wąski mostek idziemy łąką w stronę lasu. Spoglądamy na wszystkie strony podziwiając krajobraz, jakże inny od znanego nam beskidzkiego. Tempo narzucamy raczej powolne, bo nie chcę zamęczyć dzieci, przez co mijają nas prawie wszyscy idący tym szlakiem.


Wkrótce docieramy do lasu gdzie znajduje się kilka ławeczek i tablic informacyjnych. Chwila odpoczynku i wkraczamy do lasu. Zaczynają się słynne bieszczadzkie schody. Młodszy idzie żwawo i nawet mu się podoba, co jest dla nas sporym zaskoczeniem bo nigdy nie przejawiał entuzjazmu przy wchodzeniu pod górę, za to starsza córka wyraźnie ma kryzys. Zatrzymujemy się pod wiatą, mniej więcej w połowie drogi z Wołosatego do przełęczy i tam jemy śniadanie. Posiłek wpływa pozytywnie na córkę i po chwili kryzys mija. Wychodzimy powyżej lasu gdzie zaczynają się wyśmienite widoki. Nie znam tych terenów więc nie wiem które szczyty są w Polsce a które już na Ukrainie. Rozpoznaję tylko Tarnicę bo widać krzyż na jej szczycie.


Ostatni odcinek przed przełęczą pokonujemy sycąc się niesamowitymi widokami. To jest to co zawsze w górach dodaje mi sił i energii. Mijamy Przełęcz pod Tarnicą i kierujemy się na żółty szlak na najwyższy szczyt w polskiej części Bieszczadów. Na górze sporo osób ale spodziewałem się większych tłumów. Pogoda trochę się psuje. Słońce chowa się za chmurami i zaczyna trochę mocniej wiać. Na szczycie siedzimy około 20 minut. Po zejściu na przełęcz razem z córką postanawiamy się wdrapać na pobliska Tarniczkę. Zajmuje to tylko kilka minut. Po chwili znowu jesteśmy na przełęczy. Zaczynamy schodzić dalej i po drodze napotykamy wygrzewającą się na słońcu małą jaszczurkę. Oczywiści nie przeszkadzamy jej w tym tylko robimy zdjęcie i schodzimy dalej. Teraz dla odmiany syn zaczyna narzekać, że go bolą nogi więc co chwilę odpoczywamy. Nie spieszymy się i tak powoli docieramy do Wołosatego. Wycieczkę kończymy kupując pamiątki.


Bieszczady to naprawdę niesamowite góry. Bardzo żałuję, że dopiero teraz udało mi się tutaj przyjechać. Czas jednak nie pozwala na takie wyjazdy. Beskid Śląski, Żywiecki czy Mały mam pod ręką i tutaj jest mi łatwiej dojechać, ale kto wie, może uda się jeszcze kiedyś przyjechać jak dzieci będą starsze i pochodzić po tych połoninach. Może w przyszłości to dzieciaki mnie tam zabiorą a nie ja ich? Szkoda, że tylko jeden dzień udało się wygospodarować na góry ale dzieci jednak wolą wodę i jezioro. Cóż poradzić? Trzeba się z tym pogodzić.

5 komentarzy:

  1. Byłem bardzo dawno temu w Bieszczadach, ale nie na Tarnicy, dlatego z wielką uwagą relację Twoją prześledziłem. Gratuluję Wam! i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję ale nawalił mi system powiadamiania o komentarzach i tym razem na e-maila nie przyszło powiadomienie. Muszę sprawdzić dlaczego tak się stało. Dziękuję za odwiedziny i Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Byliśmy tam jakiś tydzień przed Wami. Szkoda że nie w tym samym czasie, to można by rozważyć odpoczynek twojej rodziny u nas na kwaterze a my kopnelibyśmy się jeszcze na Rozsypaniec.

    Jak szliście w kierunku na Tarnicę to praktycznie wszystko po prawej (poza Rozsypańcem) i za plecami to była Ukraina. Reszta to Polska.

    Te "schody" to progi przeciwerozyjne - ludzie z BdPN strasznie się gniewają o nazywanie tego "schodami".

    Szkoda że (będąc tak rzadko) nie rozważyłeś pozostawienia auta w Ustrzykach, przejazdu busem do Wołosatego, i potem przejście z Tarnicy właśnie na Ustrzyki. Trwało by to raptem godzinę dłużej, ale uniknęlibyście męczącego schodzenia po stromiznach niebieskiego szlaku.

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Dziękuję za informacje. Nie wiedziałem, że z Ustrzyk busy jakieś jeżdżą do Wołosatego bo jak czytałem różne opisy szlaków w tych okolicach to każdy narzekał, że nie ma czym dojechać do Ustrzyk. Rano zresztą też żadnych busów tam nie widziałem dopiero po zejściu stały trzy busy. Zawsze to jakaś nauczka na przyszłość żeby dokładniej sprawdzać połączenia.

      Usuń
    2. Z Ustrzyk chyba nie tyle co przez Ustrzyki od Cisnej, ale z tego co wiem nie ma problemów z załapaniem się. Nawet nie wiem czy jest rozkład, po prostu jak w Zakopcu, czekają aż uzbiera się tylu chętnych by kurs był opłacalny. Ale w sezonie to nie trwa długo.

      Usuń

Jagodowa Błatnia

12 sierpnia 2021 TRASA: Jaworze - Błatnia - Jaworze   Nagrana trasa: Jaworze - Błatnia | mapa-turystyczna.pl Kolejny dzień, kolejna wyc...