poniedziałek, 23 września 2019

Koniec Lata w Beskidzie Żywieckim

21 września 2019

Złatna - Krawców Wierch - Gruba Buczyna - Rysianka - Lipowska - Złatna



Nareszcie góry i mój ukochany Beskid Żywiecki! Wybrałem się w słoneczną sobotę na pętlę ze Złatnej. Rano zawożę córkę pod szkołę skąd rusza na górski rajd na Krawców Wierch. Oni idą z przejścia granicznego w Glince i przez Krawców Wierch schodzą do Złatnej a ja ruszam niebieskim szlakiem w przeciwnym kierunku czyli ze Złatnej na Krawców Wierch. Na parkingu pod małym kościółkiem jestem o 9 i ruszam przez mostek nad rzeką Bystra. Szlak prowadzi przez około 30 minut asfaltem i przez cały czas lekko się wznosi. W sam raz na rozgrzewkę przed trudniejszym fragmentem. Ten zaczyna się po skręcie w prawo w las. Od razu jest dość stromo ale idzie się dość dobrze. W jednym miejscu już niedaleko hali na Krwacowym Wierchu gubię szlak i muszę się wrócić przez dość podmokły teren. O 10:30 wychodzę na halę gdzie mieści się bacówka. Wchodzę do środka, podbijam pieczątkę i kupuje tradycyjny magnes. Siadam na chwilę na ławce przed bacówką i podziwiam widok na Małą Fatrę. Po 5 minutach słyszę wrzaski dochodzące z lasu. Tak to idzie nasz szkolny rajd górski. Dzieci robią taki hałas, że po krótkiej rozmowie z córką zakładam plecak i zmykam jak najdalej od bacówki. Zatrzymuję się jeszcze na chwilę pod krzyżem i figurą Chrystusa. Widoki na okoliczne szczyty są bajeczne.
Wchodze do lasu i skręcam w lewo na niebiski szlak graniczny, którym pójdę przez dość długi czas aż do Przełęczy Bory Orawskie. Szlak ten jest dość błotnisty i jak dla mnie mało ciekawy. Większość drogi trzeba pokonać lasem i tylko przez chwilę pojawia się widok na Tatry a później na Pilsko, Romankę i Rysiankę. Schodząc do przełęczy i widząc jak wysoko trzeba będzie wspinać się na Rysiankę nachodzą mnie myśli żeby zejść do Złatnej Huty i wrócić asfaltem do auta ale spotykam po drodze bardzo miłą parę z którą chwilę rozmawiam i jakoś tak samo wyszło że skręciłem razem z nimi na czarny szlak na Rysiankę. Dodam jeszcze że żółty szlak łączący przełęcz z czarnym szlakiem jest tak stromy i śliski że trzeba było się gałęzi łapać żeby nie "wywinąć orła". Zastanawiałem się czy ten szlak istnieje bo na papierowej mapie którą miałem go nie było. Jest on jednak dobrze oznaczony i bez problemu można go znaleźć.
Idąc już tym czarnym z Huty dopada mnie lekki kryzys i muszę na chwilę się zatrzymać żeby odpocząć. Zdejmuję też bluzę bo robi się bardzo ciepło. Po odpoczynku powoli ruszam dalej. Pod halą Rysianka obok kapliczki św. Huberta spotykam grupę miejscowych którzy proponują mi spróbowanie ich lokalnej "wody ognistej". Grzecznie odmawiam bo trzeba jakoś do domu wrócić. Z hali rozciąga się fantastyczny widok na ośnieżone Tatry, Małą Fatrę i Beskid Żywiecki. Babia Góra prezentuje się bardzo okazale. Widać nawet Wielkiego Chocza. Wchodzę na chwilę do schroniska i potem odpoczywam na ławeczkach przed budynkiem. Jak zwykle jest tu bardzo dużo ludzi. O 13:30 ruszam dalej do schroniska na Lipowskiej gdzie wchodzę tylko po pieczątkę i od razu ruszam niebieskim szlakiem do Złatnej. Cóż to jest za szlak! Tak stromy i kamienisty, że trzeba bardzo uważać żeby się nie przewrócić. Kijki są tutaj niezbędne. Na szczęście po kilkunastu minutach skręcam w prawo w wąską ścieżkę już mniej stromą a momentami nawet całkiem płaską. Idzie mi się bardzo dobrze, do momentu kiedy orientują się że coś jest nie tak. Szybkie spojrzenie na mapę w telefonie i okazuje się że idę powyżej szlaku. Wracam się koło 100 metrów i widzę jaki popełniłem błąd. Wychodząc z tej wąskiej ścieżki wlazłem na szeroką drogę i nią poszedłem zamiast wejść w krzaki i dalej iść wąską ścieżką. Usprawiedliwiam się tym że miejsce to nie jest wogóle oznaczone a najbliższy znak znalazłem dopiero koło 200 metrów dalej. Mapa turystyczna uratowała mnie przed sporym nadłożeniem drogi jeszcze dwa razy.
Szlak niebieski jest dość długi momentami nużący. Trudy wędrówki rekompensują jednak widoki. Miejscami szlak jest bardzo zniszczony przez ciągniki zwożące drzewo i kilka razy wpadam w błoto pod kostki. O 15:50 wchodzę na asfalt skąd jeszcze przez pół godziny trzeba iść do parkingu z którego zaczynałem dzisiejszą wycieczkę. Kończę o 16:15 i wracam do domu.
Była to pierwsza wycieczka od prawie dwóch miesięcy. Bardzo ciekawa trasa może z wyjątkiem tego niebieskiego szlaku granicznego. Trochę obawiałem się jak kondycyjnie zniosę te 25km ale nawet kolana za bardzo nie bolały co uznaję za duży plus.









Jagodowa Błatnia

12 sierpnia 2021 TRASA: Jaworze - Błatnia - Jaworze   Nagrana trasa: Jaworze - Błatnia | mapa-turystyczna.pl Kolejny dzień, kolejna wyc...