poniedziałek, 20 lutego 2017

Wiosenno zimowa Magurka Wilkowicka

16 luty 2017
Po grudniowej wycieczce na Rysiankę a zarazem pierwszej mojej „wyprawie” zimowej, która bardzo mi się spodobała, przyszedł czas na kolejną. Właściwie można ją nazwać wiosenno – zimową bo w dolnych partiach gór śniegu już prawie nie ma. Choć styczeń był bardzo zimny w porównaniu do poprzednich lat a temperatura prawie w ogóle nie była dodatnia, wystarczyło kilka dni słońca i temperatury dochodzącej do kilku stopni powyżej zera i na dole spod śniegu zaczyna już wychodzić trawa. Zacznijmy jednak po kolei. 16 lutego mam jeden dzień wolnego ale czasu niewiele bo rano trzeba zawieźć dzieci do szkoły i przedszkola i po 14 odebrać. Jednak te kilka godzin chcę wykorzystać na rozruszanie kości w górach. Wybór pada na Magurkę Wilkowicką, na którą wychodzę już trzeci raz i zawsze jest to moja „pierwsza góra” w nowym roku. Tym razem jednak zmieniam miejsce startu i jadę do Wilkowic. Nigdy jeszcze tutaj nie byłem. Dojazd jest bardzo dobry a i miejsc do parkowania nie brakuje. Ja zatrzymuję się na parkingu przy markecie Carrefour. Jest godzina 9:40 i ruszam w kierunku Magurki szlakiem czarnym.

Najpierw chodnikiem wzdłuż ulicy Żywieckiej. Około 200m dalej po przekroczeniu mostku nad malutkim potokiem szlak skręca w polną drogę w prawo kierując się w stronę lasu. Droga wiedzie wśród malowniczo położonych domów.
Po przejściu kilkuset metrów zabudowania kończą się i przechodząc pod linią wysokiego napięcia szlak wchodzi w las. Śniegu nie ma prawie w ogóle. Podejście jest dość strome jednak nie jest to jakimś dużym problemem mając wyrobioną kondycję. Chwilami pojawia się lód ale jest go niewiele i bez problemu można go obejść. Widoków nie ma żadnych, las jest jednak bardzo malowniczy i z pewnością latem musi tutaj być bardzo zielono i przyjemnie. Trzeba będzie to kiedyś sprawdzić.

Oznakowanie mogłoby być trochę lepsze ale tragedii nie ma i dość szybko zdobywam wysokość. Około godziny 10:10 dochodzę do rozwidlenia szlaków. Z lewej do mojego czarnego dołącza czerwony biegnący z Bielska Białej Mikuszowic. Chwilę szlaki biegną razem i ponownie się rozwidlają. Czerwony biegnie prosto na szczyt Magurki a czarny odbija w lewo w kierunku Chatki Studenckiej Rogacz. Wybieram czarny w stronę chatki. Kilka minut później jestem już na miejscu. Chatka jest zamknięta ale nie ma to znaczenia gdyż i tak nie mam czasu tam wchodzić. Robię kilka zdjęć zarówno chatki jak i widoków jakie się spod niej rozciągają - a jest co oglądać. Widok od Szyndzielni, Klimczoka i Magurki po Skrzyczne z charakterystyczną wieżą na szczycie. Wygląda to bardzo okazale. Szczyty wyłaniają się z lekkiej mgiełki na dole.
W tym miejscu gubię szlak bo jak się później okazało powinienem iść górą a ja idę wzdłuż ogrodzenia chatki szeroką drogą. Po przejściu kilkuset metrów mijam leśników, którzy akurat robią sobie przerwę śniadaniową i po chwili orientuję się że coś jest nie tak. Włączam więc w telefonie mapę turystyczną i szybko orientuję się gdzie zgubiłem drogę. Nie wracam jednak lecz ruszam poza szlakiem prosto w górę żeby dojść do mojego czarnego szlaku. W lesie niedaleko mnie przebiegają sarny lecz zanim udało mi się wyciągnąć aparat znikają między drzewami. Po kilku minutach i ciągłej kontroli mapy w telefonie bez problemu znajduję mój czarny szlak który w tym miejscu biegnie już razem z czerwonym. Po wyjściu na właściwą ścieżkę zaczynają się dość duże oblodzenia i często jestem zmuszony iść obok szlaku. Dalej mijam miejsce nazwane na mapie Leńczok gdzie od lewej dołącza żółty szlak ze Straconki. Od tego miejsca droga jest mi już znana bo szedłem nią w kwietniu zeszłego roku. Co jakiś czas otwierają się widoki na Bielsko a właściwie na smog wiszący nad miastem. Serio czymś takim oddychamy na co dzień?
Mimo oblodzenia idzie się bardzo dobrze i po kilku minutach między drzewami ukazuje się stojący na szczycie Magurki Wilkowickiej masz antenowy GSM. To znak że do schroniska jest już blisko. W rejonie sklepu na Magurce do mojej drogi dołączają się szlaki niebieski i zielony. Niebieski biegnie od Lipnika a zielony ze Straconki. Tym zielonym w zeszłym roku schodziłem w dół. Dziś też pójdę zielonym ale nie do Straconki a do Wilkowic ale o tym trochę później. Teraz na drodze mam wszystkie możliwe kolory szlaku. Mocno oblodzoną drogą mijam kapliczkę św. Jana Pawła II i o godzinie 10:45 stoję już na szczycie Magurki Wilkowickiej. Na całej długości szlaku nie spotkałem ani jednego turysty – czyli to co lubię najbardziej. Cisza i spokój. Możliwość skupienia się i pobycia ze swoimi myślami. Wchodzę na chwilę do schroniska gdzie już tradycyjnie kupuję magnes na lodówkę i coś do picia bo mimo tylko kilku stopni powyżej zera jestem dość mocno zgrzany. W środku jest 5 osób co jak na środek tygodnia i porę dnia jest dobrym wynikiem. Chwilę siedzę przy stole ale, że czas mnie goni niechętnie wstaję i wychodzę przed budynek schroniska.
Robię kilka zdjęć. Widoki są bardzo ładne choć widać już, że pogoda zaczyna się zmieniać bo mgła podnosi się coraz wyżej. Widać piękna panoramę Beskidu Śląskiego z Klimczokiem i Skrzycznem na czele. Dalej z mgieł wyłaniają się kolejne szczyty – Barania Góra, Magurka Radziechowska i Glinne a więc szczyty przez które tak przyjemnie się szło latem zeszłego roku. Stąd widać je bardzo dobrze. Nieco dalej z morza mgieł wyłania się Beskid Żywiecki z Lipowską i Rysianką na czele a z boku tuż nad wierzchołkami drzew majaczą Tatry. Na zdjęciach widać to bardzo słabo z uwagi na ostre słońce
Parę minut po jedenastej odnajduję szlak zielony schodzący za schroniskiem w dół do Wilkowic. Początkowo ścieżka prowadzi w dół lasem. Schodzi się dobrze bo jest miękki śnieg ale buty się nie zapadają. Po chwili mijając sklep na Magurce wchodzę na asfaltową drogę. Tutaj zaczynają się problemy bo w cieniu jest lód i bardzo ślisko. Droga wije się serpentynami w dół, jednak zielony szlak prowadzi prosto przez las co chwile łącząc się z asfaltem i znowu go opuszczając. W lesie zaczyna się bardzo duże oblodzenie i momentami trzeba trzymać się gałęzi żeby nie zjechać w dół. Mijam po drodze dwie ciekawe kapliczki. Czas szybko leci i wkrótce widzę przed sobą pierwsze zabudowania Wilkowic. Tutaj szlak wchodzi na asfalt i już do końca prowadzi drogami między zabudowaniami Wilkowic. Robię jeszcze kilka zdjęć Magurki Wilkowickiej i ciekawego drewnianego domku przy drodze a także kościoła pw. Michała Archanioła w Wilkowicach. Szybko odnajduję parking gdzie zostawiłem samochód i tak kończę pierwszą w tym roku wycieczkę a raczej spacer bo przeszedłem tylko około 10km w nieco ponad dwie godziny wliczając w to postoje i pobyt na szczycie. O 12:10 odjeżdżam w kierunku domu i o 12:55 jestem już na miejscu.
Wycieczka bardzo udana choć musiałem się spieszyć by najpóźniej o 14 być w domu. Trasa bardzo ciekawa a same Wilkowice z uwagi na bardzo łatwy dojazd jest ciekawym punktem wypadowym w Beskid Mały i Śląski






Jagodowa Błatnia

12 sierpnia 2021 TRASA: Jaworze - Błatnia - Jaworze   Nagrana trasa: Jaworze - Błatnia | mapa-turystyczna.pl Kolejny dzień, kolejna wyc...